Zbigniew Sajkiewicz urodził się 2 września 1957 roku w Warszawie. Zawodnik Klubu Sportowego Start w Warszawie. Absolwent Technikum Elektromechanicznego. Ma porażoną nogę po przebytej chorobie HeineMedina.
W Igrzyskach Paraolimpijskich startował dwa razy.
Igrzyska Paraolimpijskie w Arnhem 1980 roku
-trzecie miejsce w pływaniu na 200 metrów stylem zmiennym.
Igrzyska Paraolimpijskie w Seulu 1988 roku
-drugie miejsce w pływaniu na 100 metrów stylem klasycznym.
-drugie miejsce w pływaniu na 100 metrów stylem grzbietowym.
-trzecie miejsce w pływaniu na 200 metrów stylem zmiennym.
W Konstancinie, ośrodku stworzonym przez niezapomnianego profesora Mariana Weissa, był prawie stałym mieszkańcem. Na nim wielu młodych lekarzy uczyło się wielkiej sztuki doprowadzania dzieciaków dotkniętych paraliżem dziecięcym do takiej sprawności fizycznej, by mogli o własnych siłach iść przez życie. Zbigniew Sajkiewicz urodził się na warszawskiej Woli. Ojciec, Zdzisław, był kolejarzem. Matka, Leokadia, opiekowała się czwórką dzieci Ireną, Marzeną, Krzysztofem i trzecim w rodzinie, Zbigniewem. To on zapadł na HeineMedina. Najpierw leżał w szpitalu zakaźnym przy ulicy Działdowskiej. Nie miał wówczas roku. Potem były szpitale i ośrodki rehabilitacyjne w Zagórzu i Konstancinie pod Warszawą. Należał do ulubieńców profesora Mariana Weissa. Pod jego okiem przeszedł kilkanaście operacji. Był w tak zwanym Oddziale Piaski, w którym znajdowali się tak bardzo poszkodowani ludzie, jak Bożena Czechaniuk, później świetna pływaczka i lekkoatletka. W tym samym czasie co Zbigniew Sajkiewicz był w Konstancinie lekkoatleta Jacek Kowalik, przyjaciel. Chodził do tej samej szkoły podstawowej na Woli co inny pływak po HeineMedina, Andrzej Surała. W 1998 roku ukończył Technikum Elektromechaniczne w Warszawie. Pracował między innymi w Młodzieżowym Biurze Pracy Ochotniczych Hufców Pracy. Pływał bez przerwy. Swój największy sukces odniesiony na Igrzyskach Paraolimpijskich w Seulu potraktował jako przepustkę do startów w maratonach pływackich. Pływanie w jeziorach, w morzach, na Kiekrzu i Capri mówi w sierpniu 2000 roku w Warszawie Zbigniew Sajkiewicz stało się moją pasją. Jeżdżę na zawody jednak nie sam. Towarzyszy mi w podróżach, w samochodzie, w domku campingowym moja żona, Urszula. Moim marzeniem jest pokonanie Kanału La Manche, ale nie w jednym, lecz w dwóch kierunkach. To byłby wyczyn. Żeby go osiągnąć, potrzeba pieniędzy, w granicach stu pięćdziesięciu tysięcy złotych. Myślę, że kiedyś od sponsorów zbiorę i popłynę. Trenuje w pływalni Warszawianki, codziennie, po pracy technika komputerowego w Stołecznej Komendzie Policji. Pływanie nie przeszkadza mu w pracy i odwrotnie. Jako społecznik jest członkiem Warszawskiego Stowarzyszenia Sportowców Inwalidów imienia Tomasza Dąbrowskiego, nieżyjącego już pływaka inwalidy. Zbigniew Sajkiewicz jest człowiekiem ogarniętym pasją. Jest też człowiekiem dobrym, uczynnym, życzliwym wobec innych ludzi. Zdrowych i inwalidów.