Dość sensacyjny przebieg miał tegoroczny turniej o Puchar Polski w Koszykówce na Wózkach rozegrany w dniach 17-18.XI. w Białołęckim Ośrodku Sportu przy ul. Strumykowej 21. Po zaciętej walce, w każdym z czterech rozegranych spotkań padał wynik dalece odbiegający od przedturniejowych założeń. Jeszcze raz dała znać o sobie maksyma, iż turniej o Puchar Polski rządzi się własnymi prawami i nie ma w nim stuprocentowych faworytów. Niespodziewanym zdobywcą Pucharu Polski został zespół ŁTRSN Łódź, który pokonał naszą drużynę w finale, rzucając zwycięskiego kosza w ostatniej sekundzie dogrywki. W dalszej części zapraszamy do relacji z całego turnieju, a w galerii zdjęć na fotoreportaż Michała Mrowińskiego.
Już pierwszy mecz, w którym Łódź jednym punktem zdołała pokonać Konstancin 53 : 52 (21:11, 4:18, 14:10, 14:13) zapowiadał nie lada sensacje. W pierwszej kwarcie spotkania zdecydowaną przewagę uzyskała drużyna łódzka, potrafiąca narzucić przeciwnikowi swój styl gry, dający jej prowadzenie przed drugą kwartą aż dziewięcioma punktami. W drugiej odsłonie spotkania role się odwróciły i to Konstancin niepodzielnie panował na parkiecie zdobywając osiemnaście punktów na co Łódź odpowiedziała jedynie dwoma koszami. W trzeciej kwarcie Konstancin tylko w pierwszych trzech minutach przypominał zespół pragnący walczyć o końcowe zwycięstwo, od czwartej minuty na parkiecie istniała tylko Łódź, niespodziewanym zrywem potrafiąca odrobić straty i doprowadzić do remisu. Ostatnia kwarta, to nieustająca przewaga drużyny łódzkiej, która jeszcze w ósmej minucie prowadziła ośmioma punktami. W dziewiątej minucie Konstancin, po szaleńczym pościgu, doprowadził do remisu (52:52), lecz jeden celny rzut osobisty Piotra Jaworzyńskiego oddany w samej końcówce meczu przesądził o losach spotkania i niespodziewanym awansie drużyny z Łodzi do finału Pucharu Polski. Usprawiedliwieniem nieco słabszej postawy drużyny z Konstancina był brak na meczu trenera Andrzeja Fuska, przebywającego w szpitalu z powodu silnego zatrucia. Mamy nadzieję, że ten zasłużony szkoleniowiec niebawem powróci na trenerską ławkę, nasza drużyna życzy Panu Andrzejowi szybkiego powrotu do zdrowia.
W drugim sobotnim meczu, zmierzyliśmy się z obrońcą Pucharu i aktualnym Mistrzem Polski - zespołem z Rzeszowa. Mimo, że w rozegranych tydzień wcześniej między nami dwóch meczach ligowych nastąpił podział punktów, to jednak wyżej notowany Rzeszów wydawał się być faworytem tego spotkania. Jednak i w tym spotkaniu doszło do niespodzianki, gdyż nasza drużyna zdołała pokonać ubiegłorocznych zdobywców Pucharu Polski 54 : 48 (11:12, 18:8, 13:16, 12:12). Po pierwszej, bardzo wyrównanej kwarcie, zakończonej przez nas zespół nieznaczną jednopunktowa porażką, nadeszła druga odsłona spotkania, która w praktyce przesądziła o końcowym wyniku meczu. Na zdobyte przez nas osiemnaście punktów, Rzeszów był w stanie odpowiedzieć jedynie ośmioma punktami i na przerwę schodziliśmy z dziewięciopunktową przewagą. W trzeciej kwarcie nastąpiło wyrównanie sił i była to typowa walka kosz za kosz z lekką chwilową przewagą drużyny gości, co pozwoliło im jednak na odrobienie wyłącznie trzech punktów. Czwarta kwarta była kwartą remisową, w której nasz zespół kontrolował grę i z sześciopunktową przewagą spokojnie awansował do finału.
W spotkaniu z Rzeszowem punkty dla naszego zespołu zdobyli: Radosław Stańczuk - 15, Witold Misztela - 14, Radosław Ratkiewicz - 10, Grzegorz Papis - 8 i Dariusz Zaorski - 7.
W niedzielę, w meczu o trzecie miejsce, zmierzyły się zespoły Konstancina i Rzeszowa. W przedturniejowych typowaniach tak miała wyglądać para finałowa, która ku zaskoczeniu wszystkich obserwatorów musiała zadowolić się jedynie walką o trzecie miejsce. I w tym spotkaniu doszło do małej sensacji, gdyż utytułowany Rzeszów, po niezwykle zaciętej walce, uległ Konstancinowi 57 : 60 (12:15, 10:16, 16:17, 19:22). W meczu tym doszło do niecodziennej sytuacji. W drużynie Konstancina, z powodu choroby, na ławce nadal nie było trenera, zaś trener Rzeszowa - Mariusz Michalczuk, za niesportowe zachowanie został przez sędziów w dziewiątej minucie spotkania odesłany na trybuny. W tej sytuacji oba zespoły prowadzone były jedynie przez asystentów, a w praktyce w dużej mierze zdane wyłącznie na siebie. Mecz, tak jak i wszystkie pozostałe spotkania turnieju, miał bardzo dramatyczny przebieg i po początkowej dość znacznej przewadze Konstancina, Rzeszów w czwartej kwarcie zdołał zerwać się skutecznego pościgu i na minutę przed końcem spotkania przegrywał jedynie jednym punktem. O losach całego meczu zadecydowały rzuty osobiste wykonywane najpierw przez Marka Kacprzaka a następnie przez Rafała Tyburowskiego. Każdy z nich zdołał po razie umieścić piłkę w koszu i w ten sposób całe spotkanie zakończyło się trzypunktowym zwycięstwem drużyny z Konstancina.
Najbardziej
dramatyczny przebieg miał mecz finałowy, niestety przegrany przez nas po
dogrywce
57 : 59 (11:13, 16:6, 13:20, 19:14, 4:6). Zmierzyliśmy się w nim z drużyną Łodzi,
bardzo mile zaskoczoną faktem gry w finale. Pierwsza kwarta była twardą walką
kosz za kosz, w której o jedno trafienie lepsi okazali nasi przeciwnicy. W
drugiej kwarcie meczu nasz zespół wrzucił drugi bieg i odjechał łodzianom na osiem
punktów. Trzecia kwarta, do siódmej minuty, była ponownie walką kosz za kosz a
zdobyta wcześniej przewaga zapewniała nam pewien komfort psychiczny. W połowie siódmej minuty zaczął się koszmarny
przestój, który czasami przytrafia się jedynie w żeńskiej piłce siatkowej. W
ciągu dwóch i pół minuty straciliśmy osiem punktów, co spowodowało, że ostatnią
kwartę rozpoczynaliśmy zaledwie z
jednopunktową przewagą. W kwarcie tej ponownie wywiązała się walka kosz za kosz,
z tym, że my marnowaliśmy 300% sytuacje podkoszowe a naszym przeciwnikom udawało
się wszystko, nawet w sytuacjach beznadziejnie rozpaczliwych rzutów. Niestety,
w tej odsłonie przeciwnik okazał się o
jeden punkt lepszy, doprowadzając w ostatniej minucie meczu do dogrywki. Dodatkowy
czas gry okazał się dla nas upiornym koszmarem. Na sekundę przed zakończeniem
dogrywki na tablicy widniał wynik 57:57, jednak celny rzut oddany przez
Andrzeja Przesławskiego równo z końcową syreną przesądził, że po raz pierwszy w
historii Puchar Polski w Koszykówce na Wózkach przypadł w udziale drużynie z
Łodzi.
W meczu tym punkty dla naszego zespołu zdobywali: Radosław Stańczuk - 18, Witold Misztela - 15, Grzegorz Papis - 12 i Radosław Ratkiewicz oraz Dariusz Zaorski - po 6.
Klasyfikacja końcowa Turnieju:
- ŁTRSN Łódź
- KSN START Warszawa
- SKS Konstancin
- ORTO-RES START Rzeszów
Królem strzelców Turnieju o Puchar Polski w Koszykówce na Wózkach 2007 został Rafał Tyburowski z Konstancina - zdobywca 54 punktów.
Puchar Fair-play zdobył nasz zespół - KSN START Warszawa, który w całym turnieju popełnił jedynie 24 przewinienia.