Zakończyliśmy tegoroczne stażowo-szkoleniowe rejsy morskie przeznaczone dla osób niepełnosprawnych. Dzięki wsparciu udzielonemu nam przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych zorganizowaliśmy dwa dwutygodniowe szkolenia morskie, w których w sumie uczestniczyło dziesięcioro żeglarzy niepełnosprawnych posiadających patent żeglarza lub sternika morskiego.
W pierwszym rejsie popłynęliśmy do łotewskiej Rygi, odwiedzając po drodze Ventspils (dawniej Windawa). W drodze na północ napotkaliśmy sprzyjające, silne wiatry, za to w drodze powrotnej nękały nas przedłużające się cisze. Stolica Łotwy – Ryga położona jest na uboczu standardowych, żeglarskich szlaków, stąd na zatoce Ryskiej i w samej Rydze nie spotyka się zbyt wielu jachtów przypływających z zachodniego i środkowego Bałtyku. A szkoda, zatoka Ryska stanowi ciekawy akwen żeglarski, a w samo miasto posiada wiele zabytków architektonicznych wymagających kilkudniowego zwiedzania. Z powodu słabnących wiatrów trasę Ryga – Gdynia pokonaliśmy bez zawijania do portów pośrednich, co umożliwiło załodze wielodniowe żeglowanie i wypływanie ponad 150 godzin stażu u morskiego.
Drugi rejs przebiegał w znacznie silniejszym układzie wiatrowym, co zmusiło nas do pewnych korekt planowanej wcześniej trasy. Przeciwne wiatry uniemożliwiły nam wpłynięcie w głąb Cieśniny Kalmarskiej , stad decyzja o zmianie trasy i odwiedzenie szwedzkiej Karlskrony. W jednej z największych na Bałtyku baz marynarki wojennej „obowiązkowe” jest odwiedzenie muzeum marynistycznego z jego nową atrakcją – okrętem podwodnym przystosowanym do zwiedzania przez osoby poruszające się na wózkach. To chyba jeden z niewielu na świecie wojennych okrętów podwodnych, do którego dostęp posiadają wózkarze. Z Karlskrony popłynęliśmy do duńskiej twierdzy Christianso , a następnie na Bornholm – do małego miasteczka Hasle, położonego na zachodniej części wyspy. W Hasle, z powodu sztormu panującego na Bałtyku, przyszło nam spędzić trzy doby, co w konsekwencji zmusiło nas do kolejnej korekty trasy rejsu. Walcząc ponad trzy doby z przeciwnym wiatrem, drugi etap rejsu, w ustalonym wcześniej czasie, zakończyliśmy we Władysławowie. Tak jak w pierwszym rejsie, również i druga załoga wypływała ponad sto pięćdziesiąt godzin stażowych, realizując zakładany wcześniej plan szkolenia morskiego. Z częścią załogi, której nie spieszno było do domu, odbyliśmy trzeci, krótki rejs, przeprowadzając jacht z Władysławowa do Gdyni. To taki bonus na zakończenie prawie miesięcznego pływania na Warszawskiej Nike.
Za rok, głównie z żeglarzami niepełnosprawnymi, którzy dzięki udziałowi w naszych rejsach uzyskali patent sternika morskiego, planujemy wypad w okolice północnego koła podbiegunowego. Jeśli nasze plany powiodą się, będzie to dla nich prawdziwa szkoła żeglarstwa z wyższej półki, tym razem dla większości w charakterze oficerów lub asystentów kapitana.