- Strona główna
- Koszykówka
KOSZYKÓWKA
O koszykówce na wózkach
Początki koszykówki na wózkach w Polsce sięgają drugiej połowy lat 70-tych ubiegłego stulecia. Wtedy po raz pierwszy, w roku 1977, reprezentacja Polski wystąpiła w mistrzostwach Europy w Raalte, w Holandii.
W 1998 roku utworzono w Polsce rozgrywki, Polskiej Ligi Koszykarzy na Wózkach (PLKnW), rozgrywanej na wzór koszykówki osób pełnosprawnych. W ramach tej ligi odbywają się runda zasadnicza i runda play-off o tytuł Mistrza Polski.
- Szczegóły
- Odsłony: 1844
Teoretycznie miał to być łatwy przeciwnik, zajmujący po dwóch kolejkach ostanie miejsce w tabeli. W praktyce Unia Kosztowy zaprezentowała się jako całkiem nieźle poukładany zespół przejawiający sportowe ambicje by w lidze być czymś znacznie więcej, niż tylko etatowym dostarczycielem punktów dla bardziej utytułowanych zespołów. W Unii gra również kilku utalentowanych zawodników, którzy z powodzeniem mogą walczyć o udział swojej drużyny w fazie play-off.
Pierwszy mecz, rozegrany w niedzielne przedpołudnie, miał z naszego punktu widzenia całkiem niezamierzone otwarcie. Po niecelnym ataku z naszej strony goście przejęli piłkę i przy dość biernej postawie obrony uzyskali pierwsze trafienie w meczu i tym samym wyszli na prowadzenie. Na szczęście było to pierwsze, a zarazem ostatnie prowadzenie Unii w tym spotkaniu. Później wypadki zaczęły toczyć się zgodnie przewidywanym powszechnie scenariuszem. Nasz zespół powoli „wchodził w mecz” uzyskując na parkiecie z każdą chwilą coraz większą przewagę. Dziewięciopunktowa przewaga, uzyskana w pierwszej kwarcie, w praktyce ustawiła mecz, który dla naszego zespołu powoli przekształcał się w ostry trening, sprawdzający w praktyce kilka wariantów ustawień oraz założeń taktycznych. Dotyczyło to zwłaszcza zawodników z niższą punktacją, gdyż w tym spotkaniu trener Beata Kucharczyk miała do dyspozycji jedynie dwóch graczy z punktacją 4,0 – 4,5. Sprawdzian wypadł w miarę pomyślnie i choć nie chodziło w nim o uzyskanie możliwie jak najwyższej przewagi punktowej, to i tak po trzech kwartach różnica ta wynosiła 26 oczek na naszą korzyść. Ostatnia kwarta, była typową „kwartą przyjaźni”, w której na parkiecie dominował „happy basket”, a zawodnicy mieli okazję do popisywania się indywidualnymi zagraniami. Również i w tym elemencie gry okazaliśmy się lepsi od naszych przeciwników, wygrywając tę kwartę możliwie najniższym stosunkiem, czyli jednym punktem, a całe spotkanie z przewagą dwudziestu siedmiu oczek.
Po ponad ośmiu godzinach przerwy rozpoczęła się drugą odsłona pojedynku, w którym nasz zespół wystąpił w prawie maksymalnym składzie. To „prawie” stanowiła jedynie absencja Grzegorza Papisa. Trzeba przyznać, że był to bardzo budujący i motywujący widok, gdy pani trener miała do swojej dyspozycji podczas meczu aż dwunastu graczy.
Pierwsza kwarta, tak jak i w meczu porannym, przyjęła dla nas dość nieoczekiwany obrót. Nasi zawodnicy rozgrywali na parkiecie bardzo widowiskowe i dynamiczne akcje, po których ręce same składały się do oklasków, niestety tylko około połowa z nich kończona była zdobyczą punktową. Za to naszym przeciwnikom wpadało do kosza prawie wszystko, o ile oczywiście udało im się wypracować jakąkolwiek sytuację rzutową. Mimo to, na dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty prowadziliśmy pięcioma punktami. Gdy już wydawało się, że sytuacja została przez nas całkowicie opanowana, Unia z kontrataku zdobyła dwa punkty, na które my potrafiliśmy odpowiedzieć jedynie ostrą, ale momentami nieco chaotyczną, walką prowadzoną w środkowej części parkietu. Niemal równo z syreną ogłaszającą koniec pierwszej kwarty Unia prawie z połowy boiska oddala rzut rozpaczy i ku zdziwieniu wszystkich piłka lecąca bardzo wysokim lobem najpierw odbiła się od tablicy, następnie od obręczy i wbrew wszelkim prawom fizyki wkręciła się do kosza. Na tablicy świetlnej pojawił się wynik remisowy po 15, co stanowiło zaskoczenie dla obu drużyn, z tym że dla każdej z diametralnie innego powodu. Przysłowiowy „dzień dziecka” skończył się dla Unii w drugiej kwarcie. Nasz zespół, podrażniony niepomyślnym dla siebie rozpoczęciem meczu, wziął się ostro do wykonywania postawionych przed nim zadań. Wynik drugiej kwarty – 22 : 6 przywrócił „normalność” na boisku, po której pani trener spokojnie mogła kontynuować sprawdzanie w praktyce kolejnych założeń taktycznych. Uzyskane w dwóch ostatnich kwartach wyniki 19 : 9 oraz 18 : 9 zapewniły nam odniesienie kolejnego zwycięstwa i poczucie satysfakcji z dobrze wykonanej koszykarskiej pracy.
KSN START Warszawa – Unia Kosztowy (Mysłowice)
66 : 39 (17:8, 14:8, 17:6, 18:17)
74 : 39 (15:15, 22:6, 19:9, 18:9)
Punkty dla naszego zespołu zdobyli:
Piotr Pawełko 8, 4, Witold Misztela 10, 4, Tomasz Sienicki 0, 0, Grzegorz Pluta 4, 12, Radosław Ratkiewicz 6, 3, Radosław Stańczuk -, 19, Tadeusz Księżopolski 20, 14, Maciej Banaszek -, 10, Tomasz Rojewski 4, 0, Dariusz Zaorski 12, 4, Adam Pachelski 2, 2 oraz Przemysław Bonio -, 2
Dla Unii Kosztowy najwięcej punktów zdobył Dominik Mosler - 16 i 20.
Fot.Sebastian Maroszek
Zdjęcia z meczu, autorstwa Urszuli Skarżyńskiej, znajdują się na jej stronie galerii. Galeria Urszuli Skarżyńskiej
- Szczegóły
- Odsłony: 1907
W drugi weekend kwietnia drużyna Startu Warszawa rozegrała pierwsze w tym sezonie mecze wyjazdowe. Po wygranej z Łodzią, v-ce mistrzom Polski przyszło zagrać z wyżej notowaną drużyną Orto Res. Do Rzeszowa pojechaliśmy w okrojonym składzie, ale nie przeszkodziło nam to w zdobyciu cennych punktów w drodze po mistrzostwo.
Sobotni mecz niemalże od początku układał się po naszej myśli, pierwsze punkty zdobył dla naszej drużyny grający do niedawna po przeciwnej stronie, Piotr Pawełko. Pierwsza kwarta tego spotkania była bardzo wyrównana, niecelne rzuty wolne a jednocześnie skuteczne rzuty z daleka obydwu zespołów sprawiały, że szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną raz na drugą stronę. W rezultacie przegraliśmy tą kwartę jedynie 2 punktami 14:16. Druga odsłona również bardzo wyrównana, jednak można już było dostrzec przewagę naszego zespołu. W tej części aż pięciokrotnie trafiał Piotr Pawełko, 4 krotnie Tadeusz Księżopolski i 3 razy Witek Misztela. Minutę przed końcem pierwszej połowy wygrywaliśmy już 6 punktami ale po rzucie Mariusza Szmuca i przechwycie Tomka Garstki, po nieudolnym podaniu KSNu, Rzeszów zmniejszył stratę do 2 punktów i do szatni schodziliśmy z wynikiem 36:34.
Po przerwie całkowicie kontrolowaliśmy grę, skutecznie zwiększając swoją przewagę i w rezultacie przed ostatnim starciem wygrywaliśmy już 8 punktami (52:44). Czwarta kwarta była już występem tylko jednego zespołu. Pierwsze 5 minut całkowicie należało do Tadeusza Księżopolskiego, który tego dnia reprezentował niesamowitą wręcz formę. Praktycznie każdy jego rzut, niezależnie czy oddany z daleka, czy spod samego kosza, dawał kolejne 2 lub 3 punkty. Z daleka celnie trafiał również Witek Misztela, a na końcu 4 punkty dołożył Dariusz Zaorski. Zawodnicy z Rzeszowa nie potrafili znaleźć antidotum na świetnie grającą Warszawę. Nasz zespół bardzo dobrze zagrał w obronie, o czym świadczy stosunkowo niewielka jak na Orto Res liczba zdobytych punktów. Udany debiut na wyjeździe zaliczył Piotrek Pawełko, któremu po raz pierwszy przyszło grać przeciwko kolegom z byłej drużyny.
W niedzielę wydawało się, że scenariusz meczu będzie podobny. W pierwszej połowie gra była bardzo wyrównana. Od celnych rzutów zaczęli Maciek Banaszek i Piotrek Pawełko, otwierając wynik na 4:0. W Rzeszowie pierwsza kwarta zdecydowanie należała do Mariusza Szmuca, który w tej odsłonie zdobył aż 12 punktów, natomiast w Warszawie punkty zdobywali niemal wszyscy zawodnicy, pokazując bardzo ładną grę zespołową. Dzięki temu do szatni schodziliśmy z przewagą 5 punktów (38:33). Niestety po przerwie nasz mecz wyglądał już zupełnie inaczej. Do połowy 3 kwarty obydwa zespoły nie potrafiły wykorzystać sytuacji rzutowych, w wyniku czego do 4 minuty wynik był taki sam, jak przed przerwą. Koszykarze z Rzeszowa zaczęli jednak trafiać do kosza i odrabiać straty, dzięki czemu w 6 minucie 3 kwarty, po rzucie Tomka Garstki, objęli prowadzenie. Ostatnią kwartę rozpoczynaliśmy ze stratą 5 punktów. 7 minut przed końcem, po celnym rzucie Macieja Banaszka, zmniejszyliśmy stratę do 2 punktów i wydawało się, że teraz może być tylko lepiej. Niestety od tej pory wszystko szło nie tak, nie potrafiliśmy wykorzystać 100% sytuacji podkoszowych, przestały również wchodzić rzuty z daleka, a doświadczeni gracze z Rzeszowa nie mogli przepuścić takiej okazji. Skuteczne zbiórki i szybkie kontry pozbawiły nas złudzeń, że możemy jeszcze coś dla siebie w tym meczu wywalczyć. W rezultacie przegraliśmy 55:76, jednak pretensję możemy mieć tylko do siebie. Jak stwierdzili sami zawodnicy, to nie Rzeszów wygrał mecz, to my go przegraliśmy w ostatnich 7 minutach . . .
SOBOTA:
Rzeszów (A) 47 : 73 (B) Warszawa (A:B 16:14, 18:22, 10:16, 3:21)
Warszawa
NIEDZIELA
Rzeszów (A) 76 : 55 (B) Warszawa (A:B 18:19, 15:19, 16:8, 27:9)
Warszawa
Księżopolski (37; 25), Pawełko 13;12), Misztela (11;10), Banaszek (6;5), Ratkiewicz (2;3) Zaorski (4;0), Papis (0;0).
Rzeszów
Garstka (16;12), Szmuc (10;20), Cyrul (9;27), Gorzkowicz (4;15), Szkopik (6;0), Garbacz (2;2), Sujdak (0;0), Machowski (0;-), Mytych (-;-)
Beata Kucharczyk
- Szczegóły
- Odsłony: 1613
Kibiców i sympatyków naszej drużyny serdecznie zapraszamy, na oba mecze wstęp wolny.
- Szczegóły
- Odsłony: 1822
Podwójnym zwycięstwem naszej drużyny nad zespołem łódzkim zakończyła się w Warszawie inauguracja rozgrywek Polskiej Ligi Koszykówki na Wózkach sezonu 2011.
W miniony weekend (5-6.III.), w hali Białołęckiego Ośrodka Sportu przy ul. Światowida 56, dwukrotnie zmierzyliśmy się z drużyną ŁTRSN Łódź. Mimo czterech zainkasowanych punktów, rozegraliśmy dwa diametralnie różne w swej dramaturgii spotkania.
Sobotni mecz był typowym spotkaniem do jednego kosza, a wynik 73:26 (18:6, 15:6, 18:6, 22:8) mówi praktycznie wszystko o przebiegu gry. Nasza drużyna niepodzielnie królowała na parkiecie, przeprowadzając w praktyce dość forsowny trening rzutowy. Na boisku zaprezentowali się wszyscy nasi zawodnicy, z wyjątkiem Macieja Banaszka, którego obowiązki studenta zatrzymały w uczelni oraz Przemysława Bonio, który w tym czasie załatwiał inne bardzo ważne sprawy. W sobotę po raz pierwszy w składzie naszego zespołu wystąpił Piotr Pawełko – dotychczasowy zawodnik drużyny START-u Rzeszów, zawodnik Polskiej Kadry Narodowej w Koszykówce na Wózkach. Piotr od połowy ubiegłego roku mieszka już w Warszawie (studia, praca i nie tylko…) i w poprzednim sezonie przez pewien okres trenował z naszym zespołem, choć w rozgrywkach ligowych występował w barwach naszego sportowego rywala. Od obecnego sezonu Piotr postanowił związać się z naszą drużyną i z nią walczyć o najwyższe trofea w lidze i w Pucharze Polski.
Diametralnie odmienny przebieg miał mecz niedzielny, choć tak jak poprzedni, zakończony również naszym zwycięstwem. Wynik 53:48 (13:6, 15:17, 11:11, 14:14) wskazuje na bardzo wyrównany przebieg spotkania. Od początku meczu, nasi zawodnicy nie mogli złapać odpowiedniego rytmu gry, akcje były szarpane, a ilość niewykorzystanych tzw. stuprocentowych sytuacji wystarczyłaby na obdzielenie nią całego sezonu wiosennego. Łodzianie, mający w pamięci sobotni wynik, z dużym respektem podeszli do kolejnego meczu ligowego. Wprawdzie przebieg pierwszej kwarty nie zapowiadał jeszcze zbliżających się emocji, jednak ilość niecelnych rzutów oddawanych przez naszych zawodników, w tym zaledwie jeden punkt zdobyty w sześciu rzutach osobistych, z każdą upływającą minutą meczu coraz bardziej ośmielał łódzkich koszykarzy. Druga kwarta wyglądała znacznie gorzej, my raz za razem marnowaliśmy z trudem wypracowane sytuacje podkoszowe, za to drużynie Łodzi zdobywanie punktów przychodziło z niespodziewaną łatwością. Wprawdzie tę partię meczu przegraliśmy jedynie dwoma punktami, jednak w zestawieniu z przebiegiem meczu sobotniego, była to sytuacja co najmniej nienormalna. Do połowy trzeciej kwarty trwała typowa walka kosz za kosz, ze wskazaniem jednym punktem na naszą korzyść, jednak w przeciągu zaledwie trzech minut straciliśmy całą przewagę i na minutę przez końcem kwarty na tablicy po raz pierwszy pojawił się wynik remisowy (po 34). Ostanie sekundy kwarty znacznie lepiej wykorzystała nasza drużyna, ponownie odskakując przeciwnikowi na pięć punktów. Początek ostatniej kwarty ponownie należał do drużyny gości, którzy w szóstej minucie meczu doszli nas na jeden punkt, jednak końcówka meczu niepodzielnie należała do nas, dzięki czemu pokonaliśmy ostatecznie Łódź pięcioma punktami.
Podsumowując – dla dobrego własnego samopoczucia z pewnością lepszy był mecz pierwszy, zaś szkoleniowo dużo więcej korzyści przyniosło niedzielne spotkanie. W meczu tym drużyna pokazała swój sportowy charakter, dwukrotnie odskakując punktowo od doganiającego ją przeciwnika.
Podczas inauguracji rozgrywek PLKnW sezonu 2011, nasz zespół wystąpił w prawie optymalnym składzie: Piotr Pawełko, Witold Misztela, Tomasz Sienicki, Grzegorz Pluta, Radosław Ratkiewicz, Radosław Stańczuk, Tadeusz Księżopolski, Grzegorz Papis, Tomasz Rojewski, Dariusz Zaorski i Adam Pachelski. Punkty w obu meczach zdobyli: P. Pawełko (6, 7), W. Misztela (6, 5), G. Pluta (5, 2), R. Ratkiewicz (8, 11), R. Stańczuk (14, -), T. Księżopolski (26, 23), T. Rojewski (4, -), Dariusz Zaorski (2, 2), A. Pachelski (2, -).
Koszykówka na wózkach staje się w stolicy coraz bardziej popularna. Na meczach gościliśmy fotoreporterów, których pracę możemy podziwiać na stronach: www.wiadomosci24.pl oraz www.sportofoto.pl
Kolejny dwumecz rozegramy na wyjeździe – w dniach 9-10.IV. (zmieniony termin) jedziemy do Rzeszowa, a na swoim parkiecie zagramy 16-17.IV. z LKS Unia Kosztowy (Mysłowice) oraz 7-8.V. z Konstancinem.